Zapraszamy na stronę wydarzenia na FB do oglądania relacji filmowej z tworzenia muralu rysunkowego na ścianach galerii Ta3.
Link do wydarzenia:
https://www.facebook.com/events/710193342927585
"Zeskrobuję zeschły brud z dłoni tępym nożem" Maria Piątek / Małgorzata Wielek M.
Tekst kuratorski:
Monika Weychert
Kiedy myślę o twórczości obu
artystek, w moim umyśle pojawia się feeria barw, energetyczny przekaz, który ożywia
i burzy krew w żyłach: może leczyć a jednocześnie może doprowadzić do stanu
wyczerpania: nudności, wymiotów, zaburzeń świadomości czy stanów delirycznych –
niczym archaiczna terapia elektrowstrząsami. Przypomina mi się też, przy okazji
oglądania tych obrazów, wiele określeń z lekcji biologii w podstawówce: pączkowanie,
larwy, wykluwanie, wije, nibynóżki, mady. Pojawiają się też bohaterki
dzieciństwa, (super)bohaterki i ikony pop-kultury, choćby Myszka Mickey, która
była dla nas nieco chłopcem, nieco dziewczynką – po prostu reprezentowała
dziecięcość, w swoim najbardziej spryciarskim wydaniu. Bohaterki_owie obrazów
to postaci niejednoznaczne: jednorożec spogląda to w stronę jelenia, to w
stronę Pikachu, wciąż nie wiedząc do jakiego porządku przynależy. Pikachu zaś
błyska jak piorun na niebie i piszczy jak przerażona myszka – groźny i
strachliwy jednocześnie. W dziele hybrydycznym zawsze istotne jest to,
że dochodzi do zespolenia dwóch różnych porządków. To charakteryzuje prace obu
twórczyń. Jak w koncepcji „obrazu-zdania” Jacquesa Rancière’a, gdzie „zdanie
nie jest tym co wypowiadalne a obraz nie jest tym co widzialne” - jest zaś
relacją między tym co wypowiedziane i niewypowiedziane. Jednak właśnie takie
„obrazy-zdania” mogą „ożywić nową wrażliwość na znaki i ślady wspólnej
historii i wspólnego świata”. Rancière wskazuje też na techniki, które
podtrzymują „zdaniowość” rozumianą jako relację między elementami:
fragmentację, kolaż, montaż. Przy czym montaż ten może przybierać formy
dialektyczne i symboliczne (z tym, że żaden tych dwu modeli nie pozostaje w
izolacji a obrazy-zdania są zawieszone między nimi). Jak pisał: „Maszyna
tajemnicy jest zatem maszyną do tworzenia tego, co wspólne, służy nie do
przeciwstawiania sobie różnych światów, lecz do inscenizowania, za pomocą
najbardziej nieoczekiwanych sposobów, ich współprzynależności” („Estetyka jako
polityka”).
Taką zasadą
kieruje się projekt Art Tandem, którego wystawa jest drugą odsłoną. Cytując
tytuł jednej z prac Małgorzaty
Wielek-M. Jedne
języki się mieszają (2018). Dwie artystki wspólnie zapełniły niewielką przestrzeń Galerii
Ta3 swoimi rysunkami, które trochę ze sobą konkurują a trochę się przenikają,
wchodząc w dialog. Należy dodać, że jest to spotkanie pod znakiem elektryzującej
błyskawicy. Chyba nikt, na etapie planowania tego wydarzenia, nie przypuszczał,
że sprawczość, siostrzeństwo i moc spotkania kobiet staną się w tym czasie tak
aktualne. Zatem i tu wypada oddać głos samym autorkom, które komentując własną
twórczość przy okazji innych projektów wystawienniczych napisały m.in.: Maria
Piątek – „(…) Jestem tym, kogo znam i tym, kogo znają i kogo oczekują
inni. Dwoistość
przekazu jest tym głębsza im większy jest rozdźwięk między mną a planem odbioru
mnie. Obraz staje się terytorium, gdzie następuje konfrontacja możliwych opisów
wielu moich rzeczywistości kreowanych nie tylko przeze mnie. Bywa też próbą
uzgodnienia kompromisu między mną a światem, choć całkowite uzgodnienie i
wyjaśnienie nie jest właściwie możliwe. Może najważniejsze jest to, aby
dochodziło do konfrontacji pozwalających dostrzec, że całkowita jedność nie
istnieje. Zawsze jesteśmy kimś jednym i kimś innym jednocześnie, a jedyna
równowaga to ta „pół na pół”, nawet, a może właśnie szczególnie wtedy, gdy się
na to nie zgadzamy (…)”; Małgorzata
Wielek-M. – „(…) to jak wycieczka, po której trudno się spodziewać konkretnego
efektu, bez oczekiwań, wszystko na żywo, spontanicznie. Odkrywanie, grzebanie,
odklejanie kolejnych warstw aż do krwistego mięsa. Przez podziemia świadomości,
potok myśli i chorych wizji. Ten proces to najdoskonalszy stan gdzie artysta
jak przekaźnik lepi coś łączącego mroczne rejony z doskonałą formą dobra.
Wszystko to w takt muzyki, która jest motorem i narzędziem transu. Ona nadaje
rytm i kierunek, współtworzy światy (…)”.
Mówienie o transie jest tu
nie od rzeczy, gdyż owe „obrazy-zdania” pochłonęły ściany niczym w wyniku
pisania ikon czy pisania automatycznego. Tym razem są czarne, pozbawione barw. Stały
się narzędziem przekroczenia własnych konwencji a zarazem są „cytatami” z
wcześniejszych prac; sposobem na eksplorowanie podświadomości, a może wyższych
poziomów, kiedy to wykorzystuje się procesy całkowicie nieświadome; medytacją;
uchyleniem mistycznych bram. Kobiety piszą siebie tu i teraz, bez żadnych
ograniczeń! Zniknęły ramy obrazów i granice między nimi samymi. Czyste écriture féminine staje się także – tak
potrzebną do wprowadzenia zmian społecznych – poetyką różnicy płci. Jak pisała Hélène
Cixous, już prawie pół wieku temu, w „Uśmiechu Meduzy”: „My, przerośnięte
dzieci, odepchnięte od kultury, piękne usta zatkane kneblem, puchy marne,
przerwane westchnienia, my: labirynty, drabiny, stratowane ziemie; my,
okradzione — jesteśmy „czarne” i jesteśmy piękne. Jesteśmy niepohamowane, to,
co nasze, odłącza się od nas, nie osłabiając nas: nasze spojrzenia biegną w
dal, nasze uśmiechy spływają łatwo, śmiech całą gębą, krew cieknie i my
rozlewamy się, ale nie wycieńczając się, nasze myśli, nasze znaki, nasze
pisma, nie powstrzymujemy ich i nie obawiamy się, że chybią. (…) Nam,
przybyłym spoza czasu, kto może czegokolwiek zabronić, od chwili gdy już
zabrałyśmy głos? (…) Kiedy piszę, to wszystko czego nie wiemy,
kim powinniśmy być, wypisuje się ze mnie, bez ograniczeń, bez przewidywań, i
wszystko czym my będziemy nas woła do niestrudzonej, upajającej, nigdy nie
sytej pogoni za miłością. Zawsze na siebie natrafimy”.